piątek, 26 grudnia 2014

falujący

Pokazał, że kocha swoją kobietę niezależnie od rozmiaru bielizny. Pokazuje, że to człowiek jest najważniejszy i chwała mu za to! Jakby połowa facetów była taka jak on świat byłby łatwiejszy. Ale jakiś czas temu było głośno, że schudła.....a patrząc na te zdjęcia mam wrażenie,że jest odwrotnie.....szkoda bo ma kobieta kasę i potrzeba tylko zatrudnić dietetyka oraz kogoś do przygotowywania posiłków i po sprawie, a tak szkoda zdrowia aby tak wyglądać w tym wieku, "kluseczka" to mało powiedziane - to jest już wielka klucha. Jak by walczyła z kilogramami to by tyle nie żarła, jak chce się schudnąć to ustawia się dietę na 1000 kcal na dzień i trzyma się 40 dni albo dłużej. Chcą stracić 5-8 kilo czasem stosuję to metodę. Nie wierzę lotniskowcom, które żrą i mówią "że walczą z nadwagą" Ona nie musi sie przyznawać że nosi bielizną wyszczuplającą bo to czasem widać na zdjęciach . Ona powinna podnieść KORYTKO wyżej bo wygląda już jak wielka katastrofa . Kobieta z taką kasą żeby nie potrafiła ze sobą nic zrobić ? To właśnie najbardziej wkurza mnie u moich rodaków... Jesteśmy specjalistami w KAŻDEJ dziedzinie życia. Bardzo chętnie wygłaszamy swoje mądrości, krytykujemy innych, mieszamy ich z błotem, udzielamy niezwykle "cennych" rad, jednocześnie wpadając w furię, że ktoś inny ośmielił się skrytykować nas... Nie mówię tutaj o przykładzie z artykułu, bo to jest sprawa marginalna, kto to jest i co powiedział, ale o zjawisku. Przeczytałam kilka komentarzy i niestety utwierdziłam się w przekonaniu, że Polak najlepiej czuje się wtedy, kiedy ktoś ma od niego gorzej, wygląda gorzej, ma mniej, kiedy można komuś dokopać (z reguły z zazdrości). "Człowiek nie żyje, aby jeść, ale je, aby żyć - Sokrates ". Widać ,że w tym dobrobycie spożywczym mamy coraz większy problem z wprowadzeniem w życie tego motta życiowego. Zobaczycie latem ile będzie w otoczeniu lepiej wyglądających w bieliźnie. Ja zauważyłam tendencje do tycia społeczeństwa tak co najmniej od 7-5-ciu lat. Ja rozumiem że wszystko naokoło kusi ,jedzenie to w końcu przyjemność ale czy przy tym nie powinniśmy prowadzić intensywniejszy tryb życia i wtedy praktycznie będziemy mogli jeść bezkarnie? I niech mi nikt nie mówi ,że ruch mu nie pomaga bo ma tendencje do tycia , w ten stan otyłości wprowadziło nas najbliższe otoczenie przez złą dietę i my sami. Do grubasy ścieżki pachnące świerkami w lesie czekają. Ja staram się nie dopuścić do otyłości bo trochę się ruszam , biegam co najmniej 16 km tygodniowo ,raz w tygodniu gram w siatkówkę mam 55 lat i ważę 71 kg przy wzroście 172 cm i muszę zrzucić ze trzy kg., to jest mój cel żeby dobrze się czuć , będę się ruszać dopóki zdrowie mi pozwoli bo nie zniosłabym swojego widoku wyglądając jak baleron związany sznurkiem w bieliźnie. A propos w tej kiecce w którą wbiła się pani Niezgoda wyglądałabym znacznie lepiej.Najzabawniejsze jednak jest to, że najbardziej zjadliwe komentarze padają z ust ludzi niedouczonych, niedoinformowanych, a przekonanych o własnej nieomylności i "inteligencji"... wszyscy wiedzą kto jest pana miłością,więc niech się pan nie ośmiesza i nie podgrzewa starego bigosu. Ale przecież pan nie ma honoru i świeci twarzą nawet po złodziejskiej aferze. A to czy ona waży 100 czy 200 kg.nie ma znaczenia, jak lubi być zasłoną dymną to jej sprawa.ano bo istnieją jeszcze inne aspekty które przyciagają ludzi do siebie.....jest to tzw. komunikacja miedzy dwojgiem ludzi ktora bedac ciekawa, czesto fascynuje ludzi i wiąże, mądrość i powsciagliwość wiele znaczy nawet najladniejszą figura czy buzia spowszednieja po pewnym czasie. Ma twarz przyjemna, zapewne musi posiadac inne przymioty ktore l lubi.......a to juz Ich osobista sprawa.

niedziela, 9 listopada 2014

środowisko

Zapomniałem dodać o środowisku politycznym, które jest bezimiennym ciałem, które nadaje kierunek rozwoju państwa. A że ten decydencki organ państwowy prostytuuje się z klerem, co by zachować szanse na utrzymanie swego miejsca przy korycie, czyni z niego głównego odpowiedzialnego za tą zapaść, którą mamy wokoło. Prawnicy są tą grupą zawodową, która w społeczeństwie jest wyznaczona jako depozytariusz neutralnego, klarownego i logicznego języka, który jest oderwany od ideologicznej nowomowy. Wszystkie te zasady prof. Zoll złamał by się przypodobać czytelnikom katolickiego pisma. Świadczy o tym używanie przez profesora prawicowej nowomowy i zbitek odnoszących się do pojęć cywilizacyjnych. Sformułowanie “zamach na naszą cywilizację” nosi już ładunek teorii spiskowej i jest zwyczajnie prymitywne. Ludzie nauki powinni nie używać takiej frazeologii a tym bardziej profesorowie prawa. dotykają problemu ustawy o długiej nazwie na temat tytułu i stopni naukowych, która jest klasyczną “terra incognita” nawet w środowiskach akademickich, gdzie każdy powinien ją znać. Dziennikarzom wybaczyłbym, samym naukowcom nie. Problem ten ma nawet związek z treścią wpisu – tradycją!
Nie czytałem wskazanego linku, ale na temat samej pani P. jak i św. p. Lecha K. mam pewnie odmienne zdanie. Użycie określenia “profesor” nie jest błędem przy założeniu, że operujemy nazwami zajmowanych stanowisk. Nikt nie kwestionuje faktu, gdy ktoś do ministra powie “panie ministrze”, albo do zawiadowcy stacji, “panie Zawiadowco”, choć to ani tytuły naukowe, artystyczne lub wojskowe, tyko nazwy aktualnie zajmowanych stanowisk.
Pani P. jest w tej chwili posłanką (poślicą) i przypuszczam, że jest tylko urlopowana ze stanowiska profesora nadzwyczajnego w jakiejś uczelni. Może i powróci z polityki do uczelni i studenci słusznie zwrócą się do niej per “pani profesor”, bo nie jest za genderem i pewnie nie będzie “profesorką”
Zaskakująca jest logika wnioskowania pana profesora na temat braku konieczności podpisywania konwencji tylko dlatego, że nasze prawo krajowe gwarantuje już nam jakąś. Powiedziałbym nawet, że takie ujęcie porządku prawnego jest dosyć zatrważające w ustach autorytetu w dziedzinie nauk prawnych. Kierując się logiką prof. Zolla powinniśmy odstąpić od konwencji Interpolu, bo mamy przecież prawo karne w pełni rozwinięte. Powinniśmy też wycofać się z konwencji dotyczących traktowania jeńców, bo polskie prawo zakazuje tortur i niehumanitarnego traktowania człowieka itd. itd.

niedziela, 15 czerwca 2014

e-book

W sporej części wydawcy dzielą się ebookowym zyskiem po 50% - więc na kształtowanie cen mają wpływ również autorzy. Ja wypuszczam ebooki w przedziale cenowym 6-15zł. Ku swojemu zdziwieniu znalazłem na kliku forach paru hejterów, podających cenę jako wadę "książki nic nie warte itd." mimo tego, że recenzje tych tytułów są pozytywne. I to dopiero zagadka. Wystarczy spojrzeć na Amazona - wcześniej czy później taki sam przedział cenowy będzie u nas. Tym bardziej, że infrastruktura potrzebna do dystrybucji ebooków jest znacznie tańsza niż książki papierowej. Autor nawet nie pofatygował się zweryfikować propagandowych bredni wydawców. Wydawcy tak samo liczą koszt wydania książki papierowej i elektronicznej a to jest już oszustwo, przecież odpada cały koszt druku. To zabierają już z do własnej kieszeni nienażarci kapitaliści. Z jednej strony książka to książka, a na ekranie eink elektroniczna może nawet zamienić się w papierową niemalże dosłownie(minus wolne przewracanie stron jak ktoś szybko czyta), czy też można wydrukować. Z drugiej strony ten niższy VAT jest spowodowany może nie tym, ze wszystkie książki pełnią ważną funkcję(z całym szacunkiem ale poradniki Ib.?) ale tym, że dodatkowo jest koszt druku. Ujednolicenie VAT to też trudna sprawa - w praktyce pewnie chodzi o przeforsowanie podwyżek, poza tym z czego będą wtedy żyły państewka wymienione w tekście(ale z drugiej strony dlaczego Polska nie miałaby mieć stawki 0% na książki)? Chyba, że zamiast być "podatkowymi" Europy byłyby takimi miejscami dla Chińczyków, ale to chyba mało prawdopodobne przy obecnych przepisach i niechęci wielu krajów europejskich. Wierzę święcie w to, że jeśli cena e-booka jest niższa o 1 czy 2 złote od wydania papierowego, jest to wyłącznie efekt różnicy w VAT. W wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że e-book to "szkielet" książki papierowej. Obecnie drukarnie nie dostają do wydrukowania rękopisów, a odpowiednie pliki. Takim plikiem jest e-book. Czyli cała różnica - koszt druku i papieru, mnóstwo kosztów pobocznych daje nam w finale jakieś z górą 5% niższą cenę.

podręcznik i zabawki

 Gospodarka Japonii jest w katastrofalnej sytuacji i grozi załamaniem. Szykuje się krach znacznie gorszy niż ten z 2008 roku. Wystarczy poszukać informacji w sieci, by się o tym przekonać. Ferment społeczny również się nasila. Moja córcia nie dawała mi żyć z tą maskotką hello kitty i wszystko chciała co było z nią związane. Za te wydane pieniążki ubrała bym dwójkę maluchów na zimę i lato od stóp do głów. Z gruszką ten numer już nie przejdzie. Dziecko w drugiej klasie szkoły podstawowej na cały rok ma 29 (słownie dwadzieścia dziewięć) różnych książek,oraz pudełko w które jest zapakowany zestaw.Oczywiście jest to tak zrobione że nie ma możliwości po zakończeniu roku aby coś odsprzedać,bo albo zapisane,albo powycinane,albo po wyklejane.Mi matka dokupowała ćwiczenia,bo książki dawała szkoła.Jeszcze wcześniej dzieci uczyły się z elementarza Falskiego.I już wiem teraz że reforma z wprowadzeniem e-podręczników w szkołach będzie jednym wielkim niewypałem.Bo jeszcze trzeba taki podręcznik na czymś otworzyć,a żeby otworzyć to musi być do tego oprogramowanie. Elektronika wyprze słowa na papierze niestety ale to tylko kwestia czasu wszystko na to wskazuje wygoda ekologia ceny i wiele jeszcze czynników szkoda ale nic się nie da zrobić.  Zadziwiają mnie pasożyty określane jako "wydawcy". Po co jest "wydawca"? Po co jest hurtownik, dystrybutor, sprzedawca? Jeśli chodzi o muzykę, książki w formie elektronicznej, gry i inne programy komputerowe to tylko generuje dodatkowe koszty produktu. Dlaczego nie mogę kupić książki czy piosenki od autora? 100 lat temu to nie było możliwe, teraz jak najbardziej jest. A dlaczego nie mogę kupić aparatu fotograficznego np. Canon czy Nikon od producenta? Zamawiam bezpośrednio u niego, płacę, za 2 dni mam. Bez pośrednictwa dystrybutora, hurtowni i sklepu (czyli trzech instytucji po drodze, zarabiających na mnie za to tylko, że sobie nawzajem przesyłają ten sprzęt). A co wydawcy mają do książki elektronicznej? Autorzy powinni się dogadać z informatykami, stworzyć platformę do sprzedaży książek elektronicznych w cenie 2-3 zł za egzemplarz działającej na zasadzie klucza-kodu aktywującego i przypisującego egzemplarz książki do urządzenia odczytującego- tak jak teraz aktywuje się gry na pewnej platformie. Taka cena byłaby atrakcyjna dla czytelnika, który za cenę sms-a mógłby sobie ją pobrać. Chcieć to móc.